2009-08-19

/polskie tlumaczenie w dolnej czesci strony/

Mit dem Zug von Emden nach Hamburg, wo wir 2 Nächte bei Freund Bernard übernachten.
Übermorgen, am Freitag den 21.08, soll das Abenteuer mit Amerika beginnen.

Am Flughafen ist zu erfahren, dass man die Rucksäcke mit Müllsäcken schützen kann und Check-In online möglich ist.
Abends zu Hause alles in Tat umgesetzt. Stecken die Rucksäcke und Schlafsäcke in Müllsäcke und wickeln alles mit Klebeband ab. Per Internet erstellen wir die Check-In Karten und drucken sie aus. Der Online-Check-In hat den Vorteil, dass man die standardmässig vergebenen Sitzplätze noch tauschen kann, falls es noch welche frei gibt.

Am 21.August bringt uns Bernard mit dem Wagen zum Flughafen. Die Gepäck- und Personenkontrollen verlaufen problemlos. Nehmen mit uns, außer wenigen Kleidern, nur 2 digitale Fotoapparate und ein Netbook mit GPS-Karten und WiFi-Internetanbindung. Dazu das "kleine" Zubehör in 4 Kunstoffbehältern, die in Rucksäcke passen.

Um 13.50 hebt die Maschine der Britisch Airline ab. Nach 1,5 Std. erreichen wir den Flughafen Heathrow bei London. Nach weiteren - diesmal strengeren Kontrollen - dürfen wir ein weiteres Flugzeug betreten und nach etwa 11 Stunden Atlantikflug landen wir um 20 Uhr in Calgary.

Die äußerst netten und trotzdem korrekten Beamter bei der Pass- und Zollkontrolle stellen hier keine Fragen nach Rückflugticket oder nach Adressen jeglicher Verwandten in Kanada. Die psychische Last, in dieser Hinsicht durch einige Menschen in Deutschland geschürt, ist verflogen. Geben 110 Tage Aufenthaltsdauer an und verbringen anschliessend die Nacht im Warteraum des Flughafens. Das Kanada-Abenteuer hat begonnen.

Am nächsten Tag holen den in D bestellten Mietwagen ab, machen Einkäufe (Campingausrüstung) bei "CANADIAN TIRE" und verlassen sofort Calgary Richtung Banff, das bereits am Anfang von ROCKY MOUNTAINS liegt.



Klicken Sie hier, um zur Galerie zu gelangen.



------------- polski ----------->

Pociagiem z Emden do Hamburga. W Hamburgu spedzamy 2 noce u naszego przyjaciela Bernarda. Pojutrze, w piatek 21.sierpnia 2009, ma sie rozpoczac nasza amerykanska przygoda.

Na lotnisku dowiadujemy sie, ze plecaki najlepiej jest owinac workami plastikowymi i umocowac wszystko tasma samoklejaca. Takze Check-In mozna zrobic przez internet i wydrukowac w domu karty pokladowe. Zrobienie tego online ma ta zalete, ze mozna sobie zamienic miejsca siedzace i wyszukac te, ktore bardziej odpowiadaja.

W piatek jedziemy o godz. 10 z Bernardem na lotnisko. Obie kontrole, bagazu i osobista, sa bezproblemowe. Bierzemy ze soba, oprocz paru ciuchow, tylko 2 digitalne aparaty fotograficzne i netbook z mapami GPS i adapterem WiFi. Do tego maly osprzet i akcesoria w 4 pudelkach plastikowych takiej wielkosci, by pasowaly do 2 plecakow.


O 13.50 startujemy linia British Airlines. Ladujemy za 1,5 godz. w Heathrow obok Londynu, gdzie na nowo kontrole, tym razem troche bardziej ostre. Ladujemy w Calgary o 20.00 czasu miejscowego, po 11 godzinach lotu nad Atlantykiem.

Kontrole i registrowanie sie jako turysci mamy szybko za soba. Podajemy 110 dni jako czas pobytu. Urzednicy sa mili i poprawni. Nie ma mowy o niepotrzebnych pytaniach typu "pokazac bilet powrotny" lub "gdzie mieszkaja znajomi w Kanadzie". Nikogo to nie interesuje, gdzie i po co jedziemy. Obawy, dodatkowo podsycane przez tzw. "kanadyjskich fachowcow", okazaly sie byc bezpodstawne.

Pierwsza noc spedzamy w poczekalni supernowoczesnego lotniska w Calgary. O 9.00 rano odbieramy samochod w budynku obok i robimy potrzebne zakupy na miescie. W CANADIAN TIRE znajdujemy wyposazenie kempingowe, w markecie obok prowiant. Po zakupach opuszczamy w poludnie Calgary i kierujemy sie na zachod, w strone Gor Skalistych, do miasteczka BANFF.

Kanadyjska przygoda zaczela sie.



Alberta
Banff